Kilkanaście dni temu wraz z kilkoma craftującymi koleżankami z
SZAGI rozmawiałyśmy o urokach blogowania. Z tego spotkania powstał artykuł-wywiad, który ukazał się w lokalnej prasie, a jego elektroniczną wersję będzie można wkrótce znaleźć
TU i
TU.
Serdecznie dziękujemy red. Magdzie Prętkiej za wytrwałe moderowanie naszego, momentami dość chaotycznego, słowotoku
Dziś chcemy zabrać Was w wirtualną podróż po blogach naszej piątki.
Krótko mówiąc zapraszamy na blog hopową zabawę!
Podążając za wskazówkami, odwiedźcie nasze blogi, według podanej niżej kolejności.
Wszystkie umieściłyśmy w swoich postach (blogowych wpisach) pewne słowo-klucz (każda swoje) obrazujące naszą twórczość.
U każdej z nas zostawcie komentarz, że bierzecie udział w zabawie, skompletujcie wszystkie pięć kluczy i wpiszcie je w komentarzu na ostatnim blogu.
Spośród Was wylosujemy szczęśliwca, który otrzyma od nas pięć pięknych niespodzianek.
Jeśli trafiliście do mnie od
blueagaty, to jesteście na dobrym tropie. Jeśli nie, wróćcie
na początek drogi.
Przeczytajcie niniejszego posta i znajdźcie pierwsze hasło. Później, w komentarzu wpiszcie wszystkie nasze magiczne słowa. Losowanie wkrótce...
Wracając jednak do wywiadu - pierwsze pytanie, niejako na rozgrzewkę:"Jak to się zaczęło?" Hm, no właśnie - poddałam się wnikliwej wiwisekcji i moje najstarsze, najdawniejsze wspomnienie to mój ukochany Reszel, zima, noc, padający śnieg i ja na sankach. A i piekarnia, która teraz jest lumpeksem. Kto i dlaczego wiózł mnie mroźną nocą na sankach - pojęcia nie mam :) Z takiego wczesnego dzieciństwa jest jeszcze taka anegdota - byłam dzieckiem, które nie potrafiło chodzić i wszędzie leciało biegiem. Czyli rtęć, zwana żywym srebrem. Czy byłam, jak ona, niebezpieczna dla otoczenia? Cóż wychowywałam się z trzema braćmi ciotecznymi, których teraz nazywam kuzynami. Jako jedyna baba w stadzie, musiałam swoją "babską ułomność" nadrabiać dzikością serca i rozumu, a czasem brakiem tego drugiego. Stąd rozmaite dziwne pomysły - przytaczać nie będę - moje dzieci właśnie uczą się czytać :) A propos dzieci - los mi odpłacił z nawiązką - one też wszędzie biegiem i sto pomysłów na minutę, a że jest ich troje i niemalże w tym samym wieku, to już nie jest stado. To nieokiełznana, dzika, ale jakże kochana horda!
Moje ulubione zdjęcie z dzieciństwa - mój brat cioteczny (prawie brat bliźniak!) i ja.
Ja to ta powabna w czerwonych, jak mniemam, skarpetach ;)
Na dowód, że bywam też damą ;)
i że ciągle śmieje mi się paszcza!
A blogowanie jest naprawdę fajne…
A zaczęło się z nadmiaru dzieci, przerwanej kariery zawodowej i ogromnych ilości wolnego czasu. A że "nicnierobienie" było zawsze dla mnie prawdziwą torturą, poszłam na kurs decoupage. Tam poznałam cabolę z caboniowa. Z blueagatą spotkałyśmy się w pasmanterii, gdzie jej zainteresowanie wzbudziły moje dość dziwne zakupy:) Niepowtarzalną i Groszka polubiłam po pierwszej kawie i pierwszym wspólnym "szagowaniu".
Dziewczyny (sory za mały seksizm, ale nas jest naprawdę więcej;))! Zrzeszajcie się w małych, lokalnych grupach - jak mówią w kupie raźniej ;) Na pewno łatwiej i przyjemniej działać! Wspierajmy się wzajemnie!
Moje słowo klucz to RADOŚĆ.
Wszystko, do czego podchodzisz z radością daje sukces.
A zainteresowanych moją twórczością odsyłam do wcześniejszych postów ;)
Oglądajcie i komentujcie!
Kompilację moich ulubionych prac znajdziecie w zakładce
Moje ulubione;).
Zapraszam!